Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 czerwca 2013

rozdział 3

      Gdy tylko drzwi z pokoju 5 zniknęły, pożałowałam, że nie spytałam co mam zrobić dalej. Stałam na wąskim, brązowym kawałku drewna, nie wiedząc co mam ze sobą począć. Otaczało mnie niebo i chmury. Nic poza tym. Czyżbym miała skoczyć? Chyba ich pogrzało! Mam lęk wysokości! Jak tylko spojrzę się w dół, od razu zemdleję. Czy ja mam na twarzy wypisane "zrób ze mnie idiotkę"? Najpierw ten kupidyn, który nie umie celować, potem drugi, brzydszy, który na chama szuka towarzystwa, a teraz ta cholerna deska.
      - Pomocy! - zaczęłam krzyczeć oczekując na cud, który mnie z tego wyciągnie. Nic innego mi nie pozostało jak czekać, aż coś się stanie. No bo w końcu ktoś powinien się zorientować, że tu siedzę.
      Nie musiałam długo wyczekiwać. Chwilę później, jak na zawołanie, w moją stronę podjeżdżał kolejny mały aniołek na swoim ... latającym dywanie. Serio? To one istnieją? Ten przybysz wyglądał w miarę normalnie. Miał brązowe włoski, niebieskie oczy i zielone, krótkie spodenki. Z pleców wystawały mu białe skrzydełka. Nie miał przy sobie strzał, ani luku.
      - Witaj. Jestem Kaleb. - uśmiechnął się do mnie wesoło i pomachał małą rączką. - Przeprowadzę Cię do pokoju numer 10, abyś mogła się zakwaterować - dodał po czym pomógł mi wsiąść na swój pojazd.
      - Cześć Kaleb, jestem Ali. Czy to na pewno jest bezpieczne? - zapytałam niepewnie, rozglądając się na rozkołysany dywan.
      - Ależ oczywiście. Nic złego się nie stanie. Mam nadzieję - to ostatnie zdanie wypowiedział ciszej, jakby nie był tego do końca pewny. - Trzymaj się mocno!
      Na czas lotu zamknęłam oczy i kurczowo trzymałam się materiału, w obawie przez upadkiem. Przy moim pechu do wykonywania ruchu fizycznego, byłam prawie pewna, że spadnę. Wiatr przyjemnie rozwiewał mi włosy, jednak to nie spowodowało, że przestałam się bać. Siedziałam w niewygodnej pozycji, po turecku, co powodowało, że co chwilę przechylałam się w jedną, to w drugą stronę. Straszne. Jak można było poruszać się tym na co dzień? Koszmarny środek transportu! Czułam, że ścierpły mi ręce, a nogi boleśnie wbijały się w pośladki. Nic przyjemnego.
      - Jeszcze chwila i będziemy na miejscu Ali! - usłyszałam głos Kaleba. Nie odpowiedziałam, ale w duchu ogromnie mnie to ucieszyło. Lekko podniosłam górną powiekę prawego oka. To co zobaczyłam, było przepiękne. Co jakiś czas mijali nas inni kierowcy. Wszyscy byli rozradowani, szczęśliwi. Błękitne niebo doskonale dopasowane było na tło dla biało-szarawych chmurek. Magiczne istoty pozdrawiały się nawzajem przelatując obok siebie. Gdyby nie mój lęk wysokości, na pewno zerknęłabym w dół. Korciło, oj korciło. Jednak zwyciężył mój strach, więc zostałam w pozycji towarzyszącej mi od początku lotu.
      W którymś momencie mój nawigator zatrzymał pojazd. Gwałtownie zahamował, przez co niebezpiecznie wychyliłam się do przodu. Przez chwilę byłam pewna, że runę w błękitną przestrzeń. Zatrzymaliśmy się przed kolejnym obłoczkiem. Mniejszym, aczkolwiek ładniejszym niż poprzedni.
      - Jesteśmy na miejscu! - krzyknął ucieszony kupidyn, po czym wyczarował drzwi. On użył do tego palców, nie harfy. Przeczesał opuszkami materiał, a wejście do pokoju numer 10 zaczęło się pojawiać. Mam nadzieję, że jak nie będę musiała tak robić, aby wejść do domu. To by była katastrofa. - Do zobaczenia!
      Odjechał, a ja przeszłam przez drzwi. W tym pokoju było jeszcze inaczej. Ściany były pomalowane na niebiesko, meble zdobiła barwa granatowa i wszystko inne pozostawało w różnych odcieniach błękitu. Biurko właściciela pokoju stało w kącie, a za nim siedział ... Nie zgadniecie kto .... Kolejny kupidyn. A już myślałam, że w tym pokoju spotkam miłość mojego życia. Ubrany na niebiesko mężczyzna wstał i ukłonił się, gdy mnie zobaczył, po czym usiadł i wrócił do podbijania pieczątek na formularzach. Przywitanie godne złotówki.
      - Cześć, mogę wejść? - zapytałam niepewnie, nie wiedząc czy mam przerwać mu pracę teraz, czy dopiero za chwilę. Postanowiłam, że jednak zostanę.
      - Proszę, proszę. Siadaj. - pomachał ręką, gestykulując, żebym zajęła miejsce przed nim. - Zapewne przysłano Cię tutaj, abym zajął się twoim stałym miejscem zamieszkania. A więc zacznijmy od krajobrazu. Za oknem chcesz mieć morze, góry, polanę, jezioro, rzekę, miasto czy wieś? Twój dom ma być w pobliżu innych domów, czy na uboczu, a może w centrum? Jeśli w pobliżu innych, to jakich sąsiadów wiekowo chcesz mieć? Ile pięter ma mieć dom? Ile pokoi ma w nim być? Czy chcesz mieć współlokatora czy wolisz mieszkać sama? - zaczął bardzo szybko wyliczać, dlatego poprosiłam, aby powtórzył. Niechętnie jednak podjął się tego zadania. On chyba także nie przepadał za swoim stanowiskiem. Zapewne często musiał powtarzać ludziom wszystko po kilka razy. No, ale jakby mówił wolniej, to nie byłoby tego problemu.
      - Poproszę dom w pobliżu innych, ale nie w samym centrum. Nie za blisko i nie za daleko. Tak .. W sam raz. Wiekowo to .. hmm .. obojętnie. Piętra i pokoje pozostawiam w pana rękach. Wolę mieszkać sama. - wydukałam po krótkim namyśle.
      - Rozumiem. - Odparł i zaczął grzebać w papierach. Po chwili wyciągnął jakąś kartkę. - Proponuję domek w mieście Jingles. W tle jest polana, a w pobliżu kilka domów oddalonych od siebie. Domek jest duży i ma dwa piętra, nie licząc parteru. Na dole znajduje się kuchnia, salon, łazienka, dwie sypialnie. Na pierwszym piętrze także jest łazienka, ogromna garderoba, sześć sypialni. Na drugim piętrze jest kino domowe, pięć sypialni oraz biblioteka. Na życie tutaj poświęcona jest cała wieczność. Jeśli umrzesz, będziesz mogła wrócić do swojego domu, zamiast na nowo zakwaterowywać się w Niebie, czy też Piekle. Dla wielu jest to wygodniejsze. Czy odpowiada Ci ten dom? - zapytał z nadzieją w głosie.
      - Tak, dziękuję. - uśmiechnęłam się pocieszająco, a on odetchnął.
      Otarł spocone czoło i ponownie zaglądnął do niewielkich rozmiarów szafeczki. Wyglądał na zmęczonego życiem. Podciągnął rękawy garnituru, przez co zobaczyłam spocone plany pod pachami. Fu!
      - Proszę, tu są podręczniki, których treści powinnaś znać. Nie słowo w słowo, ale ogólnie, żeby znać zasady panujące w Świecie Równoległym. - podał mi grubą księgę. - A w tym podręczniku znajdziesz informacje jak korzystać z mocy. - przysunął kolejny. - W tych zawarte jest życie u nas. Oprócz tego w swoim nowym domu, jak już wspomniałem, znajduje się biblioteka, w której znajdziesz, już patrzę ... O mam! Znajdziesz tam trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt dwie książki. Jeśli któraś ci się nie spodoba, możesz ją usunąć, o tym też pisze w podręczniku, a także możesz sobie dorobić nowe. Jeśli będziesz chciała to zrobić wystarczy powiedzieć w stronę regałów słowo "NOWE", a na półkach pojawi się ich więcej. - skończył i położył na biurku jeszcze dwie.
      - Dobrze, rozumiem. - przytaknęłam posłusznie, w obawie, że znowu zacznie jakiś wykład. Odpowiedzi ma moje pytania wolałam usłyszeć od kogoś innego. - Czy coś jeszcze ? - zapytałam, mając nadzieję, że odpowiedzią, którą usłyszę będzie "nie".
      - Chyba to wszystko. Tu są klucze do twojego mieszkania - powiedziawszy to, podał mi mały, zgrabny, złoty kluczyk. Wygrawerowana była na nim róża. Bardzo ładny, takiego na Ziemi jeszcze nie widziałam.
     - Ekhm .. jak mam się dostać do domu? - zapytałam, gdy zorientowałam się, że nie umiem latać, skakać po chmurach, wyczarowywać drzwi ani nie mam latającego dywanu. Jak żyć?!
     - Ah, no tak. Aby dostać się do Twojego miasta, przeprowadzi Cię do odpowiedniej chmury Eliot albo zrobi te swoje czary mary na inne sposoby. Zaraz powinien tu być - tylko skończył mówić, a przede mną zmaterializował się mój dalszy przewodnik, który miał na oko szesnaście lat, a mimo to był mojego wzrostu, a może i ciut wyższy. Jego urocza chłopięca buźka promieniała. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.  Mi samej także zaczęło być wesoło, chociaż nie miałam jakiś konkretnych powodów do radości. Ubrany był w granatowe dżinsy i szary podkoszulek. Miał blond włosy, krótko ścięte. Wesołe oczy jakby się śmiały.
      - Cześć, jestem Eliot. - przywitał się. - Moim zadaniem jest Cię pokierować. - zaśmiał się.
      - Hej, jestem Ali. - zawtórowałam mu.
      - To jak? Idziemy? - ręką wskazał wyjście.
      - Oczywiście. Do widzenia! - krzyknęłam na pożegnanie i wyskoczyłam z niebieskiego pokoju. Ponownie znaleźliśmy się na drewnianym mostku.
      - Jak stąd dojdziemy? - zapytałam, zdziwiona faktem, że mój nowy kolega nie zaczął wyczarowywać jakiegoś środka transportu, czy też drzwi.
      - No jak to jak? Teleportaacja! - krzyknął i złapał mnie za rękę. Chwilę później dryfowałam po przestrzeni, w której nie było nic prócz gwiazd.Ciekawie, nie boleśnie, zabawnie. Ten sposób poruszania się  całkowicie mnie zadowalał.
      Nie minęła sekunda, a już byliśmy na miejscu. To znaczy tak mi się zdawało. Staliśmy na szarej uliczce otoczonej polaną, kilkoma domkami i drzewami rosnącymi od siebie w dłużysz odległościach. Bardzo ładna okolica.
      - Tam jest twój dom. - wskazał mój towarzysz na liliowy pałać. Nie sądziłam, że będzie aż tak ogromny. - Chcesz się tam od razu przenieść czy wolisz pospacerować?
      - Szczerzę .. Wolę spacer - uśmiechnęłam się. - Mogłabym zadać ci kilka pytań?
      - A i owszem. - nie przestawał się śmiać. - Ale może najpierw dokładnie się przestawię. Jestem Eliot, anioł szczęścia. Jestem zawsze wesoły i nigdy się nie smucę. Rzadko też bywa mi przykro. Pomagam ludziom, gdy są nieszczęśliwi. Gdy tylko będziesz mnie potrzebować, pomyśl o mnie i poproś żebym przyszedł. Przekaz myślowy bardzo ułatwia sprawę. - zachichotał.
      Łał. Fajnie ma. Też bym tak chciała. Żyć chwilą. Ciekawe czy można zostać takim aniołem? Byłoby super. Ale ..
      - Czy anioły mają moc? - zapytałam nagle zainteresowani tym faktem. W końcu ja ją miałam. Byłoby dziwne, gdyby wysłannik Boga jej nie miał.
      - Wszystkie. Lecz nie każdy śmiertelnik ją ma. Może tu trafić osoba bez mocy. Dużo tutaj takich mamy. Często jednak zdarzają się z mocami większymi od nas. Na przykład ty. - uśmiechnął się zawadiacko.
      Ale co to właściwie znaczy?
      - Ty możesz praktycznie wszystko. Masz siłę wszystkich istot bożych razem wziętych. Możesz kogoś zniszczyć jednym małym paluszkiem. Nawet tych nieśmiertelnych. No, ale najpierw musiałabyś się dostać do tamtych zaświatów. Z tym miałabyś niemały problem. Wejść do nich pilnują gobliny i za nic nie chcą wpuszczać ludzi. - kontynuował monolog.
      - Wydaje się ... Spoko. A o co chodzi z tym, że mogę sobie wybrać gdzie chcę mieszkać?
      - Bo widzisz, każdy ma tutaj prawo wyboru. Nie każdy ma ochotę na życie gdzieś indziej niż Ziemia. Dlatego jeśli komuś się tu nie podoba, może podpisać kilka papierów w Urzędzie i zostanie ... Tak jakby wypisany. Oczywiście jak będzie chciał wrócić to nie ma problemu. Dom cały czas pozostanie jego. Chyba, że się umrze. Wtedy wszystko co było tu twoje, znika razem z Tobą i przenosi się co zaświatów umarłych. Tam masz tylko jeden wybór, jeśli będziesz chciała to po śmierci możesz pozostać w ŚRy zamiast na nowo się zakwaterowywać w innym miejscu. A tak to u nas możesz żyć tu i tam. Możesz podróżować po Ziemi i w ŚRy.
      Maszerując powoli dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy. Wiem, jakie są środki transportu i to, że mogę sobie wybrać, którym chcę się poruszać. Wiem, że za pomocą telepatii można kogoś przywołać. I wiele, wiele innych, o których w życiu bym nie pomyślała. A jednak są.
     Idąc w stronę strumyka, kilkanaście metrów przed nami szedł luźnym krokiem mężczyzna. Ubrany w dżinsy i bladozielony podkoszulek. Uśmiechał się od ucha do ucha. Czyżby to też był anioł szczęścia? Był okropnie przystojny. Miał brązowe, krótkie włosy, które odgarniał do tyłu. Bóstwo.

6 komentarzy:

  1. Super ♥ Pisz dalej, ja chcę ciąg dalszy! ^^ ~Blackie

    PS Zapraszam na http://so-just-close-your-eyes.blogspot.com/ , niedługo nowy rozdział i na http://die-live-look-for-find.blogspot.com/ , dziś założyłam, ale Pierwszy rozdział również niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję <3
      na tym pierwszym blogu jestem na bieżąco! :)
      a drugi już patrzę. :)

      Usuń
  2. Nowy rozdział, głupi, no ale, zawsze coś :) http://so-just-close-your-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widziałam i skomentowałam! <3
      Wcale nie głupi!

      Usuń
    2. Hahaha, z taką szybkością dodajesz komentarze, jak Snape, gdy się go postraszy szamponem <3

      Usuń
    3. hahhahaha :D
      akurat zajrzałam, bo skończyłam film oglądać. xd

      Usuń